To jeden z produktów, które kupiłam w Roseroseshop. Urzekło mnie opakowanie i promocyjna cena (przecena z 18$ na 11,50$).
Krem CC, mający w składzie Galactomyces extract 42%. Posiada działanie przeciwzmarszczkowe, rozjaśniające. Wysoki SPF 35PA++ chroni przed szkodliwymi promieniami słońca. Polecany jest szczególnie dla suchej skóry.
W serii znajdziecie również Krem CC zawierający ekstrakt z propolisu 30% (polecany do skóry normalnej) oraz kolejny, mający w składzie 42% ekstraktu sea cucumber (ogórek morski???) - polecany do skóry tłustej.
A jak poradził sobie krem z Galactomyces?
Ma dość rzadką konsystencję. To biały płyn, który zawiera w sobie kapsułki z pigmentem. |
W trakcie rozsmarowywania uwalniają się kapsułki z pigmentem. Na pierwszy rzut oka krem wydaje się dość ciemny, jednak po dokładnym rozsmarowaniu idealnie wtapia się w skórę.
Praktycznie nie odznacza się od szyi, bardzo dobrze prezentuje się na jasnej skórze. Delikatnie ukrywa przebarwienia i niedoskonałości.
Podsumowanie:
Jeden z lepszych kremów CC, jakie miałam. Z racji lekkiej konsystencji jest idealny na lato. Mam wersję do suchej cery, faktycznie dobrze nawilża i wymaga czasem przypudrowania w ciągu dnia. Będzie jednak nieodpowiedni dla osób z cerą mieszaną bądź tłustą (na szczęści producent oferuje kilka rodzajów kremów, więc każdy może wybrać coś dla siebie).
Daj znać, czy Ci się spodobał :)
OdpowiedzUsuńOgórek morski to strzykwa. Ma niesamowite właściwości regeneracji: przepołowiona odrasta (nie tak jak dżdżownica w bajkach ale naprawdę). Niestety mam wrażenie, że ekstrakty robione są z tych połówek o ile nie całych zwierząt - poczytam.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, muszę o tym poczytać.
OdpowiedzUsuńOgórki morskie to fascynujące stworzonka i trochę mi teraz szkoda kupić ten krem. W sensie, że pewnie trochę ich tam ucierpiało przy produkcji - niby to takie nie do końca zwierzątko, ale... Chyba muszę doczytać i przemyśleć.
OdpowiedzUsuńmatko ogórki morskie, strzykwy obleśnie wyglądają, ble ble ble, ale no szkoda ich...
OdpowiedzUsuńnurkuję, ale jeszcze chyba mi nie wpadły w oko...
oni to mają pomysły... albo co jeszcze, odchody jedwabników gdzieś są tam w czymś?
ale do ślimaków ciągle pomału się przekonuję..., dorastam do używania :)
Ja mam mentalny problem z używaniem kosmetyków ze zwierząt. Te ślimakowe są robione ze śluzu lub jadu, więc do przeżycia :)
OdpowiedzUsuń